Dziękczynienie w Gnieźnie

Bazylika Prymasowska w Gnieźnie
25 października 2007




Kolejne dziękczynienie
Po podniosłych i niezapomnianych przeżyciach uroczystości beatyfikacyjnych Matki Marii Luizy Merkert w Nysie dnia 30 września 2007 roku, nie milknie radość i wdzięczność Jej duchowych cór za dar wyniesienia na ołtarze naszej Matki. W dziękczynne i radosne Te Deum włącza się także Archidiecezja Gnieźnieńska, w której Siostry Elżbietanki posługują od 1883 roku.
Dnia 25 października 2007 roku o godz. 12,oo w Bazylice Prymasowskiej w Gnieźnie miała miejsce uroczysta Msza św. pod przewodnictwem Księdza Biskupa Wojciecha Polaka i ponad 50 Kapłanów współkoncelebrujących. Przed uroczystą koncelebrą w przedsionku południowym i północnym Katedry Siostry Elżbietanki obdarowywały wchodzących obrazkami błogosławionej i tradycyjnymi szalami z beatyfikacji. Prastara Gnieźnieńska Katedra w tym dniu wypełniła się Siostrami Elżbietankami, które przybyły z różnych placówek Prowincji Poznańskiej na czele z Siostrą Prowincjalną M. Emerencją Pawłowską, z Siostrami Radnymi: M. Elżbietą Glinką i M. Michaelą Szałkowską oraz z Sekretarką Prowincjalną M. Karolą Piotrowiak.
Do naszej modlitwy dziękczynnej włączyły się też licznie przybyłe Siostry zakonne z innych Zgromadzeń: Siostry Pallotynki, Siostry Służebniczki, Siostry Szarytki i Siostry Dominikanki a także alumni z Prymasowskiego Seminarium Duchownego wraz z gronem Księży Profesorów i z Księdzem Rektorem dr Wojciechem Rzeszowskim na czele. W modlitwę dziękczynną za beatyfikację Śląskiej Samarytanki włączyli się ludzie świeccy w sposób szczególny związani z naszym Zgromadzeniem i licznie przybyła młodzież szkół średnich z Gniezna. Pragnęli oni dzielić z nami radość i dziękować Bogu za nową błogosławioną w Kościele polskim. Duchowo łączyły się też z nami Siostry Karmelitanki Bose z gnieźnieńskiego Karmelu.
Pół godziny przed Mszą św. Siostra M. Margarita Cebula z Nysy nakreśliła postać błogosławionej Marii Luizy Merkert, Jej życie, działalność i drogę do świętości.
W procesji liturgicznej na wejście Siostra Prowincjalna wniosła relikwiarz błogosławionej Marii Merkert, który u stopni ołtarza przekazała na ręce Księdza Biskupa Wojciecha Polaka dla Katedry Gnieźnieńskiej. Odtąd będzie nasza błogosławiona Matka w świętowojciechowym Gnieźnie obok św. Wojciecha, bł. Radzyma i bł. Jolenty. Po uroczystym „Chwała na wysokości Bogu…”, lekcję i psalm responsoryjny wykonały nasze Siostry.


 

Homilię wygłosił Ksiądz Arcybiskup Henryk Józef Muszyński, Metropolita Gnieźnieński. Przedstawił w niej sylwetkę naszej błogosławionej Matki Marii, życie, posługę i Jej dzieło. Ksiądz Arcybiskup powiedział m. innymi: Całe Jej piękne i bogate życie uwieńczone świętością dopełniło się w jednym miejscu.
Urodziła się bowiem w Nysie kłodzkiej
- tutaj została ochrzczona
- tu przyjęła I Komunię św.
- tu modliła się i pracowała
- spełniała heroiczne dzieła miłości
- tu założyła nowe Zgromadzenie Sióstr Elżbietanek
- tutaj spoczywają Jej relikwie
- i tu miała miejsce uroczysta Jej beatyfikacja
Jest to na miarę światową wymowny symbol dopełnionego życia chrześcijańskiego, które znajduje swoje dopełnienie i ukoronowanie w życiu wiecznym. Rozpoczęło się ono w momencie chrztu świętego i trwa przez całą wieczność. Było to przy tym życie nacechowane bolesnymi doświadczeniami, biedą, cierpieniem, samotności i walką o wierność raz otrzymanemu powołaniu (…) Błogosławiona Maria Luiza potrafiła zawierzyć Panu swoje życie i wytrwać w tym zawierzeniu do końca.(…) Pytamy pełni zdumienia Skąd błogosławiona czerpała siłę i moc do wytrwania, by raz rozpoczęte dzieło, pomimo rozlicznych trudności doprowadzić do końca. Pierwszorzędnym źródłem Jej siły była głęboka wiara i zawierzenie Bogu. Była świadoma, że Jej dzieło i posługa są dziełem samego Boga. Siłę i moc do trwania czerpała z całkowitego zawierzenia Bogu, Jego Słowu i z modlitwy. Zawierzając się całkowicie Bogu wraz ze swoimi towarzyszkami przetrwała wszystkie piętrzące się trudności i przeszkody. Tak oto z małego ziarnka pierwotnego charyzmatu wyrosło potężne dzieło wspólnoty zakonnej Sióstr św. Elżbiety, które stanowi żywe świadectwo miłości miłosiernej Boga. Słowo Boże przyjęte z wiarą i wypełnione przyniosło zadziwiające owoce. W ciągu swojego życia przyjęła do Zgromadzenia prawie 500 Sióstr. Świadoma własnej ograniczoności, błogosławiona zwykła powtarzać ”Słudzy nieużyteczni jesteśmy”. Umiała się uniżyć i dzięki temu w Jej życiu dopełniły się wielkie dzieła Boże. Pomoc i oparcie dla swojej działalności znajdowała w ustawicznej modlitwie (…) Modlitwa była dla Matki Marii codziennym pokarmem duszy. Przez nią uświęcała wszystkie codzienne zajęcia, łączyła się z Bogiem, znajdowała pokój duszy z Nim, ze sobą samą, ze współsiostrami i bliźnimi (…) Miłowała niepodzielnym sercem Boga i ludzi i szukała pełnienia woli Bożej w służbie drugiemu człowiekowi, zwłaszcza temu najbiedniejszemu. Miała odwagę spotykać w chorych, cierpiących, opuszczonych cierpiącego Chrystusa i Zbawiciela.
Czytamy w dekrecie erekcyjnym, że cokolwiek czyniła, czyniła z wiara, głęboką nadzieją i z ufnością w Opatrzność Boża. Swoje życie wewnętrzne ożywiała modlitwą i pobożnością do Eucharystii, Najświętszego Serca Jezusa, Najświętszej Dziewicy, św. Józefa i św. Elżbiety Węgierskiej (Dekret o heroiczności cnót).
W dalszym ciągu homilii Ksiądz Arcybiskup stwierdził: że zmieniły się czasy i w porównaniu z XIX w. nastąpił wyraźny postęp społeczny w dziedzinie opieki nad ludźmi chorymi, ubogimi i potrzebującymi, ale zawsze aktualne są słowa Chrystusa „ubogich zawsze mieć będziecie” (J 12,8), i dalej kontynuował Ksiądz Arcybiskup: Być może zmieniły się formy ubóstwa, więcej jest dzisiaj ubogich duchowo niż materialnie, ale tych ostatnich na pewno nie brakuje. Jeżeli czegoś brakuje to otwartych, życzliwych i wrażliwych serc. Podobne są one niekiedy do zamkniętej twierdzy, a może i do więzienia zamkniętego w kręgu własnego egoizmu. W każdej parafii znajdujemy tysiące bezdomnych, samotnych, chorych, poranionych duchowo, rozdartych wewnętrznie, czekających na pomoc i słowo pociechy, pokrzepienia i nadziei.
Ks. Arcybiskup zaapelował także do młodzieży zgromadzonej w Katedrze: Bolesnym zjawiskiem jest ciągle spadająca liczba powołań zakonnych, a ostatnio także i kapłańskich. Można żywić nadzieję, że świętość życia, zapał i gorliwość Matki Założycielki, której heroicznych cnót doczekała się oficjalnego uznania ze strony Kościoła, uwrażliwi szlachetne, młode serca by także dzisiaj wstępowały w Jej ślady.
Prosimy o światło i moc Ducha Świętego, by nadal zapalał wielkodusznie serca młodych dziewcząt, aby nie lękały się pójść za głosem Chrystusa i znalazły sens swojego życia, radość i pokój serca w niesieniu pomocy i służbie potrzebującym. W sposób paradoksalny można bowiem posiąść trwałe szczęście jedynie wtedy, gdy jesteśmy gotowi dzielić się swoją miłością z bliźnimi (...)
Modlitwę powszechną przygotowała siostra przełożona M. Dominika Kościelna ze Strzelna. W procesji z darami ofiarnymi Siostry przyniosły: kwiaty, świece, bochen chleba, ornat oraz chleb i wino.
Liturgię eucharystyczną ubogacał śpiewem chór alumnów z Gnieźnieńskiego Seminarium i nasze Siostry z Poznania. W ich wykonaniu majestatycznie zabrzmiały słowa Chrystusowych błogosławieństw, które tak wiernie w swym życiu wypełniała Matka Założycielka, a także pieśń i wezwania o Matce Marii.
Na zakończenie Mszy św. Siostra Prowincjalna M. Emerencja Pawłowska wraz z Siostrami Radnymi M. Elżbietą Glinką i M. Michaelą Szałkowską podziękowała bardzo serdecznie Księdzu Arcybiskupowi, Księdzu Biskupowi, Kapłanom i wszystkim za udział w dziękczynnej liturgii.
Po zakończeniu Mszy św., była okazja do uczczenia relikwii błogosławionej Matki Marii. Pospieszyły do niej Siostry różnych Zgromadzeń, wierny lud i młodzież.



N
astępnie Ks. Arcybiskup, Ks. Biskup, Kapłani, Siostry zakonne i zaproszeni Goście udali się do Prymasowskiego Seminarium Duchownego na przygotowany z wielka troską i ofiarnością poczęstunek, gdzie w miłej atmosferze była okazja do serdecznej wymiany zdań o nowej Błogosławionej. Wszyscy opuszczający gmach Seminaryjny otrzymali na pamiątkę biografię bł. Matki Marii Merkert i zarys Jej działalności.
Prośmy Boga, by radosne a także pełne głębokiej zadumy uroczystości beatyfikacji Matki Marii jak i dziękczynienia za nią zapadły głęboko w nasze serca i mobilizowały nas do bezgranicznej ofiarności, ciągle na nowo ożywianej gorliwości, ducha męstwa oraz budzenia nowych i świętych powołań do ukochanego Zgromadzenia, za które bł. Matka Maria oddała swe pełne miłosnej służby Bogu i bliźnim życie.

Tekst: Siostry z Prowincji Poznańskiej

*   *   *

 
Błogosławiona Maria Luiza Merkert
Niezapomniany Sługa Boży Jan Paweł II powiedział:
Kto przygląda się historii Kościoła oczyma miłości, dostrzega z wdzięcznością, że mimo wszystkich jej smutnych i ciemnych stron zawsze byli w niej i nadal są wszędzie ludzie, których życie świadczy o wiarygodności Ewangelii.
W tym kontekście pragniemy przez kilkanaście minut podążać drogą, jaką przeszła nasza nowa błogosławiona Maria Luiza Merkert, beatyfikowana w dniu 30 września 2007 roku w Nysie - mieście jej życia, działalności i spoczynku. Jej wspomnienie liturgiczne wyznaczono na dzień 14 listopada.
 
Maria Luiza Merkert (1817-1872)
Żyła blisko półtora wieku temu w Nysie, na Śląsku Opolskim, w mieście należącym wówczas do diecezji wrocławskiej, w Królestwie Pruskim. Urodziła się 21 września 1817 roku w głęboko religijnej rodzinie Karola Antoniego i Marii Barbary zd. Pfitzner. Zgodnie z ówczesny zwyczajem, następnego dnia została zaniesiona do kościoła parafialnego św. Jakuba St. Apostoła i św. Agnieszki, gdzie podczas chrztu św. nadano jej imiona Maria Luiza. Osierocona przez ojca kilka miesięcy po urodzeniu, swoje dzieciństwo i młodość przeżyła ze starszą siostrą Matyldą u boku matki. Uczyła się w Miejskie Szkole Katolickiej dla Dziewcząt w Nysie, gdzie też została przygotowana do przyjęcia sakramentów świętych. Twardość codziennego życia i prowadzenie domu, a także opieka nad chorą na gruźlicę płuc matką sprawiły, że Maria od najmłodszych lat nauczyła się ofiarności, wyrzeczenia, otwartości na drugiego człowieka i gospodarności. Po śmierci matki (zmarła w lipcu 1842), sprzedała skromny majątek i wraz z siostrą przeniosła się do wynajętego mieszkania przy kościele parafialnym, z postanowieniem, by czas wolny od pracy zarobkowej poświęcić służbie najbardziej potrzebującym; miała wtedy 25 lat.
Sytuacja chorych w XIX wieku była bardzo trudna; biedni w ogromnej większości byli pozostawieni własnemu losowi, a jedyna nadzieja była w tym, że ich organizm okaże się silniejszy niż choroba.
           
W służbie braciom najmniejszym
Maria Luiza poczuła się powołaną, by kochać Boga bezwarunkowo i naśladować Chrystusa w Jego miłości miłosiernej. 27 września 1842 roku wraz z rodzoną siostrą Matyldą oraz Klarą Wolf i Franciszką Werner zobowiązała się w sposób zorganizowany pielęgnować chorych w miejscu ich zamieszkania. Popularnie nazywano je Szarymi Siostrami. Matylda zmarła w maju 1846, wskutek zarażenia się tyfusem podczas pielęgnacji chorych w Prudniku.
Maria ponad trzy lata zdobywała formację zakonną i fachowe umiejętności pielęgniarskie u Sióstr Boromeuszek w Pradze oraz posługując chorym w szpitalach tegoż zgromadzenia w Mělníku Podolí, Litomierzycach na terenie Czech, a także w Nysie.
Pragnąc pozostać wierną wezwaniu i temu, co uważała za właściwe przed Bogiem i własnym sumieniem, w 1850 r. rozstała się z nowicjatem i 19 listopada wznowiła w Nysie działalność charytatywną. Była przekonana, że jest wolą Bożą, by wszystkie swoje siły poświęciła w służbie cierpiącym i tym, którzy będą prosić o pomoc. Wewnętrzne głębokie przekonanie Marii o powołaniu do szczególnej misji, pozwoliło jej zachować pogodę ducha i pełną ufność, że wszystko skończy się dobrze: “Nie traćmy odwagi i czyńmy, co w naszej mocy, a resztę uzupełni Bóg". Maria Luiza ufała Bogu, mimo, że nie rozumiała wszystkiego do końca. Wierzyła, że Bóg może uczynić także to, co w ludzkiej ocenie wydaje się niemożliwe (por. Łk 1,37-38).
 
Wypełnia się Boży plan
Wkrótce dołączyły do niej dziewczęta, które podobnie jak ona, pragnęły czas i siły poświęcić biednym chorym. W grudniu 1850 roku władze cywilne miasta Nysy zarejestrowały Stowarzyszenie Sióstr św. Elżbiety. Dziewięć lat później uczyniły to także diecezjalne władze kościelne. W grudniu 1859 roku Maria została wybrana na przełożoną generalną nowej wspólnoty zakonnej, a w maju 1860 roku wraz ze współsiostrami złożyła śluby zakonne. Dzięki jej staraniom w Nysie wybudowano Dom Macierzysty Zgromadzania Sióstr św. Elżbiety, w którym za życia Matki Marii Merkert blisko 500 sióstr otrzymywało formację zakonną i przygotowywano je do posługi chorym.
W 1871 roku, Ojciec Święty Pius IX dekretem pochwalnym uznał Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety i jego nowatorską jak na owe czasy działalność.
Matka Maria Merkert, wyczerpana intensywną posługą wyrzeczeniami i ofiarą, zmarła w opinii świętości 14 listopada 1872 r. Jej ziemska pielgrzymka trwała 55 lat. Siostry żegnały ją jako prawdziwą matkę.

Sława świętości
Matka Maria Merkert dostrzegała drugiego człowieka i jemu służyła. To jej oddanie zauważono już za życia, a po śmierci, wielu mieszkańców Nysy i okolicy spontanicznie zebrało się przed Domem Macierzystym w Nysie, by złożyć hołd i pomodlić się przy Zmarłej. W kolejne dni przed pogrzebem, tłum ludzi przesuwał się przed trumną; przychodzili, aby jeszcze raz popatrzeć na kochaną matkę, podziękować za dobro. W ostatniej drodze towarzyszyło Jej ok. 5 tysięcy ludzi, wśród nich ci, którym pomogła, nad którymi się pochyliła. Do grobu była niesiona na fali miłości tych, którym w służbie oddała się bezgranicznie. W czasie uroczystości pogrzebowych jeden z kapłanów życzył siostrom, by: przykład Matki Marii je umacniał i by pozostały godnymi córkami tak mężnej niewiasty. Wszyscy, byli przekonani, że odszedł od nich ktoś naprawdę święty. Prosili, więc o drobne pamiątki po kochanej Matce wszystkich. W związku z tym, zaledwie kilka tygodni po Jej śmierci przygotowano, relikwiarzyki, które rozdano proszącym; jeden z nich zachował się do dnia dzisiejszego.
135 lat później Kościół wyniósł Marię Luizę Merkert do chwały ołtarzy, potwierdzając, że być człowiekiem to wielkie wyzwanie i wielkie dzieło.
 
Charytatywne dzieła miłosierdzia
Podstawą ewangeliczną charytatywnych dzieł miłosierdzia były dla błogosławionej Marii Luizy Merkert słowa Jezusa: “Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Na biednych, potrzebujących pomocy patrzyła przez pryzmat wiary i dlatego jej spojrzenie na te osoby sięgało głębiej i dalej niż wzrok fizyczny. To miłość nadprzyrodzona, którą czerpała ze zjednoczenia z Chrystusem, była dla niej Bożym światłem i mocą. Ona uzdalniała ją do tego, że Jezusa widziała także w ubogich chorych i kochała Go miłością pokorną, stając się służebnicą każdego człowieka. Jej działalność odznaczała się uniwersalizmem ewangelicznym, dlatego nie wykluczała nikogo. Pomocą charytatywną obejmowała ludzi obojga płci, różnych przekonań, narodowości, żołnierzy i ludność cywilną w tym w podeszłym wieku, bezrobotnych i bez środków do życia, dzieci i sieroty, dla których była kochającą matką. Swoją służebną postawą i działaniem ukazywała, że poprzez dzieła miłosierdzia pragnie biednym ludziom przewracać ich prawdziwe człowieczeństwo i utraconą godność. Dlatego żadna droga, która prowadziła do chorego nie była dla niej zbyt uciążliwa i żaden dom, w którym przebywał chory zbyt odległy. Była solidarna z biednymi i wytrwale otaczała ich opieką aż do granicy oddania własnego życia. Osobiście posługiwała biednym i chorym na tyfus, cholerę. Byli oni odrzuceni nie tylko przez ówczesne społeczeństwo, ale także przez pruskie prawo.Odznaczała się wielką hojnością: nie zawahała się wydać ostatnie ziemniaki, żeby nakarmić głodujących, wspomóc ubogą wdowę ostatnimi 20 groszami. Jej posługa człowiekowi choremu i potrzebującemu, jak na owe czasy była nowatorska: Maria Merkert i jej siostry opiekowały się chorymi w ich własnych mieszkaniach - wzywały do nich lekarza, pielę­gnowały zgodnie z jego zaleceniami, dbały o higienę chorego, kupowały leki, przygotowywa­ły posiłki i karmiły tych, którzy nie byli w stanie samodzielnie jeść, prowadziły z chorymi rozmowy, czuwały nad nimi w nocy, zaopatrywały w odzież. Bywało, że chcąc nakarmić głodnych, Maria Luiza sprzedawała własne ubrania. Gorliwie pracując dla Pana, Maria Luiza czuwała, aby każdy biedny otrzymał w porę, to czego potrzebował. Jak relacjonują naoczni świadkowie: nie rozpoczynała talerza zupy, dopóki nie przekonała się, że wszyscy potrzebujący otrzymali już swoją porcję jedzenia. Często też powtarzała: Dla biednych, którzy przychodzą w miejsce Boga, jedzenie musi być smaczne. Wstydzić byśmy się musiały, gdyby Zbawiciel stanął przed nami w starym ubraniu lub koszuli, którą od nas otrzymał. Stała się także prekursorką opieki nad terminalnie chorymi, towarzysząc im w chwili odchodzenia z tego świata. Po śmierci pacjentów wraz z siostrami zajmowała się ich ubieraniem, organizacją pogrze­bu, a także pomocą materialną i duchową najbliższej rodzinie zmarłego.
Potrafiła z rozwagą i energią zabiegać o dobro dla ubogich i mimo iż czasami byli niewdzięczni, ona rozdawała całą dłonią. Dzień po dniu, godzina po godzinie, żyła i czyniła dzieła miłosierdzia w morzu cierpienia i nędzy, które ją otaczało. Jedna z sióstr wspomina: kiedy pewnego razu wróciła z kościoła do domu, przy furcie stała uboga kobieta, która prosiła o parę butów. Matka zdjęła swoje buty i dała je proszącej. To wydarzenie z Jej życia stanowi temat obrazu, który odsłonięto w Nysie dniu Jej beatyfikacji.
W działalność dobroczynną zaangażowała nie tylko serce, lecz także rozum. Wiedziała, że pomoc potrzebującym w ramach zorganizowanej instytucji jest bardziej skuteczna i trwała. Zawierzając Opatrzności Bożej z radością otwierała nowe placówki elżbietańskie, często powtarzając: "gdy możemy rozszerzyć działalność na inne tereny, gorąco pragnę, na ile nasze siły pozwolą, byśmy tam pracowały na chwałę Bożą i dla dobra cierpiącej ludzkości”. W przypadkach, gdy siostry podejmowały pielęgnację chorych w szpitalach, Matka Maria Merkert zabiegała o to, by wprowadzić do niego atmosferę domu rodzinnego. Stąd też siostry zamieszkiwały w szpitalu i zawsze były gotowe do posługi.
Solidaryzując się z biednymi i chorymi innych wyznań budowała jedność pomiędzy chrześcijanami. Pewien kapłan napisał: Siostry są narzędziem pojednania między katolikami i innowiercami. Są dla nas szczególnym darem zesłanym z nieba w naszych trudnych czasach; są wszystkim dla wszystkich.
Prawie całe życie Marii Luizy Merkert związane było z Nysą. Jednak dzieła, jakie pozostawiła (90 placówek charytatywnych w 9 diecezjach i dwóch wikariatach apostolskich) wpisały się na trwałe w dziejach Europy i nie przeminęły. Otoczyła pomocą charytatywną chorych i biednych nie tylko na ziemi nyskiej, ale na całym niemal Śląsku. Podstawową pomocą pielęgnacyjną i opiekuńczą ogarnęła potrzebujących w głębi ówczesnych Niemiec, w Czechach i na skandynawskiej północy (Szwecja). Kolejne pokolenia elżbietańskie dotarły na koło podbiegunowe (Norwegia) i do Danii, Włoch, Izraela, na Litwę, Łotwę, Estonię, Węgry i do Ameryki, następnie do Afryki, Brazylii, Ukrainy i Rosji, a ostatnio do Gruzji i Boliwii. Wyrażając swoją wdzięczność za dar beatyfikacji Śląskiej Samarytanki, w przyszłym roku siostry pragną podjąć posługę apostolsko-charytatywną w Kazachstanie i Paragwaju.

Wszystko, co zasługiwało na pochwałę, Maria Luiza przypisywała Bogu i ludziom, którzy jej pomagali, a za trudy nie żądała wynagrodzenia. Swoje życie wewnętrzne ożywiała modlitwą i szczególną pobożnością do Eucharystii, Najświętszego Serca Jezusa, Matki Bożej, św. Józefa i św. Elżbiety Węgierskiej, którą obrała za Patronkę Zgromadzenia.
Ojciec Święty Benedykt XVI stwierdził:, Kto zmierza ku Bogu, nie oddala się od ludzi, ale staje się im prawdziwie bliski (DCE 42). W pielgrzymim trudzie do domu Ojca Maria Luiza Merkert zawsze była blisko drugiego człowieka, zawłaszcza chorego i najbiedniejszego. Największym pragnieniem Matki Marii Merkert było, by przy wzrastających obowiązkach, siostry wzrastały również w łasce Bożej. Podejmując posługę nawet w najtrudniejszych warunkach, zachęcała siostry, by czyniły podobnie: Proszę was, abyście z miłością i cierpliwością pielęgnowały chorych. Chcemy wszystkim czynić wiele dobra i wszystkich kochać w Bogu, a jeśli już nic uczynić nie możemy, chciejmy przynajmniej za nich się modlić.
Ojciec Święty Benedykt XVI zapisał: "w życiu świętych nie należy brać pod uwagę jedynie ich ziemskiej biografii, ale także ich życie i dzieło w Bogu, po śmierci” (DCE 42).
Mimo upływu czasu, mimo niesprzyjających uwarunkowań społeczno - politycznych, błogosławiona Maria Luiza pozostaje nadal postacią fascynującą i cieszy się miłującą, wdzięczną pamięcią. Jej osoba i dzieło jest i dzisiaj żywe w różnych krajach dzięki dobroczynnej i bardzo oczekiwanej pracy Sióstr św. Elżbiety na rzecz opuszczonych chorych, przytłoczonych ciężarem ubóstwa i wyzysku. Nadal aktualne są główne idee jej miłosiernej miłości obecne także w działalności Wspólnoty Apostolskiej św. Elżbiety. Błogosławiona Maria Luiza Merkert jest wzorem kobiety silnej, całkowicie oddanej służbie Bogu i bliźnim. Jest także kobietą modlitwy, przykładem doskonałego realizowania powołania chrześcijańskiego i zakonnego.
Dzięki lepszemu poznaniu jej cnót, również my możemy nauczyć się wlewać balsam miłości w rany ludzi odrzuconych przez społeczeństwo, ocierać łzy naszych bliźnich dotkniętych cierpieniem, stawać się narzędziami pokoju i czynić bardziej ludzkim środowiska, w których żyjemy.

Nowa Błogosławiona została nazwana „Samarytanką Śląska”, ponieważ tak jak Miłosierny Samarytanin pochylała się nad ubóstwem moralnym i materialnym swych bliźnich. W Dekrecie o heroiczności cnót czytamy: "Starała się o chwałę Bożą, o dobro Kościoła i ludzi chorych, którym - będąc prawdziwym obrazem Dobrego Samarytanina - ukazywała ojcowską dobroć Boga i matczyną troskliwość Kościoła". Postać Marii Merkert pozostanie żywa i aktualna, ponieważ człowiek cierpiący zawsze będzie potrzebował pomocy “dobrego Samarytanina".

Na zakończenie
Matka Maria Merkert wskazuje na ludzkie potrzeby i uczy, że zawsze można dać coś z siebie, uczy miłości ofiarnej, posuniętej do granicy heroizmu. Przykład Jej życia oddanego bezgranicznie człowiekowi najbiedniejszemu, życia nie cofającego się przed trudnościami, może pomóc młodemu pokoleniu zrozumieć własne życie i działaniem dać dowód, że miłość ewangeliczna jest zawsze aktualna, twórcza i skuteczna.
Błogosławiona Maria Luiza Merkert mówi nam, że naprawdę więcej szczęścia jest w dawaniu, a niżeli w braniu (Dz 20, 35). Jest także godnym naśladowania przykładem wrażliwości dla wszystkich opiekujących się chorymi, a także dla lekarzy, pielęgniarek, pracowników służby zdrowia. Jej wyobraźnia miłosierdzia wskazuje, że w chorym zawsze należy widzieć cierpiącego Jezusa i to niezależnie od różnych napięć społecznych i obiektywnych trudności. Bądźcie ziarnem świętości rzuconym pełnymi garściami w bruzdy historii. (...) Bądźcie zdolni wydawać owoce prawdziwej wiary, zapisując waszym życiem i waszym świadectwem słowa nadziei, pisząc je dziełami podpowiadanymi przez «wyobraźnię miłości» - wzywa dzisiaj Ojciec Święty Benedykt XVI.
 
Matka Maria przypomina nam również o naszym powołaniu do świętości i wskazuje drogę jego realizacji. Ona także wspiera nas swoim orędownictwem, wypraszając Boże łaski, abyśmy potrafili odrzucać pokusy małoduszności, zniechęcenia i abyśmy we współczesnym świecie odważnie realizowali naszą świętość. Świadomi, że świętym stajemy się za życia, a nie po śmierci, bądźmy bliźnim dla każdej osoby, którą spotykamy. Niech przykład życia i wstawiennictwo błogosławionej Marii Luizy Merkert dodaje nam odwagi w pracy dla ubogich chorych i oświeca naszą duchową drogę do Boga, który jest Miłością. Jak za życia czynami miłosierdzia niosła nową nadzieję, miała serce otwarte dla chorych, cierpiących w domach, tak teraz w domu Ojca jej „miłość pozostaje z nami, a u tronu miłości miłosiernej i łaski skutecznie wstawia się za nami”. Osoby, które opiekują się chorymi w domu potrzebują wiele cierpliwości, wytrwałości. Błogosławiona Maria Luiza staje jako patronka. Ona także wstawia się u Boga za chorymi, wypraszając potrzebne łaski i zdrowie.
s.M. Margarita Cebula CSSE
 
Nysa-Gniezno, 25 października 2007 roku 
 
 
 
Czas ucieka, wieczność czeka
 
 
Bogu mojemu
Panu i Stwórcy wszystkiego
ofiaruję siebie, moje życie,
zdolności i dokonania,
które są Jego łaską i darem.
Zatracając się w Nim
odnajduję
większą wolność i godność.
Odnajduję życie,
którym On mnie obdarza!
Panie mój i Boże,
uczyń mnie narzędziem
i odblaskiem
Twego miłosierdzia!
A.D. 2011

* * *

Koh 2,21
 
Chwała Ojcu -
Panu i Stworzycielowi!
Chwała Synowi -
Bratu i Oblubieńcowi!
Chwała Duchowi -
Dawcy Życia i Świętości!
CHWAŁA
TRÓJJEDYNEMU BOGU -
ODWIECZNEJ MIŁOŚCI!
Wdzięczne
TE DEUM LAUDAMUS
za łaski i dary
Boga i ludzi
i już dzisiaj za wszystko
co następne lata przyniosą!
A.D. 2000

* * *

Koh 2,21
 
Łącznie stronę odwiedziło już 135159 odwiedzający
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja