Szare Siostry
Artykuł pisarki Anny Bernard, został opublikowany w 1927 r. w „Gazecie Nyskiej”. Autorka przybliża postać Matki Marii Merkert jako tej, która świadczyła o Bogu przez służbę Bogu, Kościołowi i przez dzieła miłosierdzia.
15 listopada minęło dokładnie 55 lat, gdy dzwony ogłosiły Nysie żałobną wieść, która wzruszyła wszystkich mieszkańców: Maria Merkert, jedna z Założycielek Szarych Sióstr św. Elżbiety, odeszła na wieczny spoczynek.
Ukochana jako anioł miłosierdzia, czczona jako mocna i świadoma swego celu niewiasta, podziwiana jako wielka charakterem osoba. Szczerze opłakiwana przez biednych i bogatych. Jej dzieło już głęboko zapuściło korzenie i przyniosło owoc stokrotny. Ta skromna dziewica nawet o tym nie marzyła, że to tak niepozornie rozpoczęte dzieło w następnych 50-ciu latach rozwinie swe gałęzie daleko poza granice Śląska i rozrośnie się w potężne drzewo.
Z okazji jubileuszów o Szarych Siostrach i o historii Zgromadzenia napisano różne pochwalne artykuły. Mówią one o wielkich bohaterskich czynach Sióstr. Cechą naszych czasów jest zapominanie o tym, co nas zobowiązuje do stałej wdzięczności!
Nysa może być dumna z wielkiego dzieła, założonego przez obywatelki tego miasta. Dzieło to jest zakotwiczone na trwale w tym mieście, dlatego też uważam za słuszne, by od czasu do czasu o tym przypomnieć.
Cztery pobożne niewiasty, ubogie w dobra doczesne, ale bogate sercem i duchem, natchnione tą samą myślą, by służyć Bogu i naśladować Chrystusa przez czynną miłość bliźniego - położyły fundament pod to prawdziwe dzieło miłosierdzia.
Maria Merkert została powołana do tego, by dziełu miłosierdzia zapewnią istnienie. Była tą, która mimo przeciwności i trudności, doświadczona jakby w ogniu i wodzie, pozostała wierna swemu powołaniu aż do śmierci. Dobrze wiedziała, że największa nędza panuje wśród opuszczonych chorych na peryferiach miasta, w pokojach na poddaszu; oni potrzebują pomocy. Całe swoje życie oddała właśnie tym zaniedbanym. Mimo początkowego braku życzliwości, drwin i oczerniania "nowych świętych" Maria Merkert zdobyła sobie zaufanie dzięki bezgranicznemu oddaniu się powołaniu. Głęboko upokorzona, ale niezłomna, cicho i niepozornie szła przez życie w najgłębszym zapoznaniu i gorzkich rozczarowaniach, co jednak utwierdzało Jej bohaterską miłość do biednych chorych. Swym heroicznym przykładem zapaliła wiele dziewcząt do naśladowania i z nimi założyła błogosławione Stowarzyszenie. Po trzydziestoletniej, niestrudzonej działalności, której towarzyszyło Boże błogosławieństwo, zmarła, o wiele za wcześnie, w wieku 55 lat. ... Zostawiła światu, swoim duchowym córkom i rodzinnemu miastu nieprzemijającą spuściznę...
Współzałożycielka Franciszka Werner w bardzo trudnym czasie przejęła odpowiedzialny urząd przełożonej generalnej, ale duch zmarłej, gorąco ukochanej Siostry Marii nadal czuwał nad dziełem miłosierdzia.
Krwawe wojny, liczne choroby i nędza, stawiały członkiniom Stowarzyszenia wielkie wymagania. Setki dzielnych pielęgniarek, napełnionych duchem miłości wyruszyło w świat. O ich wielkich czynach i bezinteresownym działaniu, świadczą dowody wdzięczności książąt i księżniczek, a za pielęgnowanie chorych, dotkniętych epidemią - najwyższe uznania od lekarzy. Dowody wdzięczności nie spowodowały zaniechania cichego i pokornego działania. Mimo iż dowódca wydał rozkaz, aby pozdrawiano siostry jak oficerów, one nadal w pokorze kroczyły drogą swego powołania. Szarym Siostrom niemiłe były uznania, mimo to od czasu do czasu publiczność dowiadywała się o ich czynach.
Niezliczone są czyny miłości dokonywane w ukryciu przy chorych i umierających. Te ofiarne czyny są tylko Bogu wiadome.
My, dzieci Nyskiej Ziemi, jesteśmy przepełnione szacunkiem dla Szarych Sióstr. Na widok Szarej Siostry zaniechano swawoli (arogancji). Delikatna ręka głaskała naszą głowę, gdy braliśmy do ręki krzyżyk jej różańca, by go ucałować ...
Ileż doznaliśmy dobrodziejstwa dzięki pielęgnacji chorych w naszych rodzinach! ... Jakież to pocieszające, gdy siostra uwolniła nas od troski o chorego, podejmując za nas czuwania nocne.
Z doświadczeniem, cicho i sumiennie wypełniają swoje trudne zadania ... A gdy nadchodzi godzina umierania, jakże zbawienna jest obecność siostry! ... Gdy najbliżsi nie panują nad sytuacją, poddają się bólowi i nie umieją choremu pomóc, to Siostra swą łagodnością i spokojem przygotowuje go na tę ostatnią godzinę; towarzyszy odchodzącemu z tego świata i zawsze ma słowa pociechy dla krewnych ... Doświadczenie ich dobrej opieki pozostaje niezapomniane! ... Jakże lekką i łagodną jest ręka położona na rozpalonym czole, jakże kojąca przy opatrywaniu ran, przy poprawianiu poduszki i podawaniu jedzenia. Ich pielęgnacja jest cierpliwa, mowa - pocieszająca. Gdy pacjent jest już zdolny do samodzielnego życia, udają się do innego chorego, przyjmują nową nędzę, by ją łagodzić dobrocią ... I tak rok za rokiem! ... Przez całe życie! ... Pełne szczęścia, z uśmiechem na ustach! ...
Kto potrafi pojąć, niech pojmuje! ... Zgromadzenie, swą miłosierną działalnością, jakby złotą siecią ogarnia ziemię; wszędzie można znaleźć cierpiących i wszędzie można zanieść ukojenie! ...
Z wdzięcznością chcemy sobie przypomnieć, że to była Nysa, gdzie powstało dzieło prawdziwej miłości bliźniego. To córa tego miasta powołała do życia dzieło, które nadal istnieje.
Tłumaczenie: s.M.Margarita Cebula CSSE
Siostry elżbietanki w szpitalu wojskowym w Nysie
* * *
Kudowa Zdrój - pamiątkowa poświęcona
Annie Bernard (1865-1938) pisarce i poetce,
autorce artykułu.