Przyjdź i naśladuj Mnie
Niedziela Dobrego Pasterza jest obchodzona w Kościele jako Światowy Dzień Modlitw o Powołania. Dla nas chrześcijan powinien to być dzień wspaniałomyślnej pomocy i troski o tych, których wzywa głos Pana - Pójdź za Mną. Powołania kapłańskie i zakonne są znakiem żywotności Kościoła (RM 79). Jezus powołuje w różnych okolicznościach, a człowiek odpowiada na Jego słowa - przyjdź i naśladuj Mnie. Opowiadanie dziejów jakiegoś powołania jest sprawą delikatną. Każde powołanie jest inne, niepowtarzalne, wyjątkowe i fascynujące.
Zapoznajmy się z historią powołania do życia zakonnego siostry Marii Elekty:
W domu miałam wiele pracy. Opiekowałam się rodzeństwem, pomagałam w gospodarstwie domowym i na polu; pilnowałam krowę i konia na pastwisku. Byłam najstarszą córką i interesowałam się tym wszystkim, co się wokół mnie działo. Od jedenastego roku życia wiele słyszałam o Szarych Siostrach z Nysy. Dwie z nich: Siostrę Marię (Merkert) i Franciszkę (Werner) poznałam, gdy przybyły do Goświnowic, by w mojej rodzinnej wiosce zebrać nieco żywności dla ubogich i chorych w mieście. Widziałam, jak ojciec wybierał najlepsze ziemniaki dla biednych Szarych Sióstr z Nysy. W niedzielę, wraz z rodzicami i rodzeństwem, udawałam się do Nysy na Mszę świętą. Z podziwem patrzyłam na obie siostrzyczki, klęczące w skupieniu niedaleko prezbiterium. One miały serce dla Boga, serce wypełnione Bogiem i sercem widziały każdego człowieka.
W szesnastym roku życia wyraźnie czułam głos Boży, by poświęcić się Jemu i pomagać innym, tak jak Siostra Maria i Siostra Franciszka. Nawet wyobrażałam sobie, jak ubrana w czarną długą suknię, z różańcem spływającym od paska wzdłuż fałdu sukni, w białym czepku na głowie i koszyczkiem w ręce, idę od domu do domu prosząc o kawałek chleba, słoninę i trochę mleka dla sierot. Jak Szare Siostry pragnęłam pielęgnować chorych i opiekować się sierotami.
O swoich planach rozmawiałam z mamą. Ze łzami w oczach powiedziała: Jeżeli Bóg cię woła, to idź. Modlę się za ciebie. Sama kiedyś pragnęłam poświęcić się Panu Bogu w życiu zakonnym, ale sytuacja rodzinna stanęła temu na przeszkodzie.
Ojciec zdecydowanie się sprzeciwiał moim pragnieniom: "Nie zrobisz tego. Wiesz przecież, że siostry utrzymują się z jałmużny, często zdarza się, że nie mają nawet kromki chleba. Żal mi sióstr. Jeszcze w połowie lata jedzą stare ziemniaki. Co roku zanoszę im pierwsze nowe ziemniaki..." Po chwili milczenia mówił dalej: "Tereso, tym razem pójdziesz ze mną. Wykopię ziemniaki, ty nazbierasz nieco jarzyn w ogrodzie i w piątek rano wyruszamy".
I poszłam... W upalne lipcowe przedpołudnie dotarliśmy do Nysy. Szliśmy ulicami miasta. Ojciec z workiem na plecach, a ja z jarzyną przewieszoną przez ramię.
... Życie w mieście pulsowało swoim zwykłym trybem, a na rogach ulic głodne dzieci wyciągały rączki; gdzieś starzec bez nóg prosił o jałmużnę; to znów płacząca kobieta, bo z gromadką dzieci została wyrzucona na bruk... Panie Jezu, tym biedakom mogłabym pomóc, gdyby tylko tato mi pozwolił ... Wreszcie duże, surowe, drzwi, metalowe zasuwy. "Tereso to tu, możesz zapukać" - usłyszałam jakby z zaświatów. Z dna serca wyrwało mi się: Panie, obym mogła tu zostać! Otworzono furtę, przywitała nas Siostra Maria. Z wielką wdzięcznością przyjęła worek ziemniaków, które wręczył ojciec. Podając jarzynę powiedziałam: Siostro Mario, chciałabym ... nie dokończyłam. Ojciec odciągnął mnie od drzwi. "Nie! Dziecko, teraz trzeba wracać do domu! Popatrz nadciąga burza!... Odtąd nie wolno mi było wychodzić z domu bez towarzystwa rodziców lub rodzeństwa, a ja tęskniłam za Szarymi Siostrami. Czasami przez okno widziałam Siostrę Marię albo Siostrę Franciszkę z koszykiem. Mama wybiegała z domu, aby wręczyć im nieco masła, podać kubek mleka do wypicia ...
Wreszcie odbyła się długo oczekiwana pielgrzymka do Cudownego Obrazu w Częstochowie. Mając prawie 19 lat mogłam iść razem z ojcem. Co za szczęście modlić się u stóp Jasnogórskiej Pani... Tu Bóg wziął sprawę w swoje ręce. Przy okazji sakramentu pojednania przedstawiłam spowiednikowi swoje zamiary na przyszłość, odnośnie których bezskutecznie prosiłam o pozwolenie. Po spowiedzi kapłan zawołał mojego ojca i powiedział: "Proszę pozwolić córce wstąpić do klasztoru, została obdarzona szczególnym darem Boga. Proszę również zastanowią się nad słowami dzisiejszej Ewangelii: "Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien" (Mt 10,37). Przez chwilę ojciec milczał, wahał się..., a oczekiwanie na odpowiedź wydawało mi się wiecznością. W końcu opór ojca został przełamany ..."no, to możesz iść" - powiedział.
Po trzech latach oczekiwania mogłam odpowiedzieć na Boże wezwanie. Nie zwlekałam ani chwili. Po powrocie z pielgrzymki udałam się do Nysy. Siostra Maria przyjęła mnie z matczyną troskliwością i przedstawiła wielkość powołania oraz niebezpieczeństwa wynikająca z pielęgnacji chorych w terenie. Prosiła, abym jeszcze raz przemyślała wszystko i podjęła ostateczną decyzję. I podjęłam... 26 stycznia 1858 r. ojciec pożyczył sanie, zaprzągł naszego konika i zawiózł mnie do Nysy. Żałował tylko, że jesienią nie było zbiorów ... Pół roku później przyszedł do naszego domu, a zamiast córki Teresy przywitała go siostra Maria Elekta (imię to oznacza wybrana). Przyniósł nam worek świeżych ziemniaków, które wraz z kochaną Matką Marią rozdałyśmy wielodzietnym rodzinom.
... To nie jest pomyłka. Opisałam powołanie siostry Marii Elekty, która wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety w Nysie w 1858 r., a więc w czasie, gdy ta młoda wspólnota zakonna dopiero się kształtowała. Podobnie jak w XIX wieku tak i dzisiaj ludzie młodzi, którzy odpowiadają na Boże wezwanie, potrzebują naszej pomocy duchowej - wyrażanej poprzez modlitwę; potrzebują naszej pomocy materialnej - w postaci życzliwej ofiarności; potrzebują akceptacji powołania ze strony rodziców i środowiska - od niej w wielu przypadkach zależy realizacja Bożego wezwania. Młodzi szukają również świadectwa godnego życia - aby widzieli, że nie są samotni na obranej drodze. Co uczynimy, by powołania do Bożej służby mogły być zrealizowane? Modlitwa o powołania nie może ograniczyć się tylko do jednego dnia czy tygodnia w roku. Te dni mają nas bardziej wyczulić na to jak bardzo potrzebujemy posługi powołanych i jak oni na co dzień potrzebują naszego modlitewnego wsparcia. Powołanie to nie tylko osobista sprawa powołanego. To sprawa żyjących współcześnie z powołanym - rodziców, rodzeństwa, kolegów i koleżanek z ławy szkolnej, współparafian, którzy obdarzają życzliwością powołanych. Prosimy też Pana, aby powołani i ci, których kiedyś powoła, byli godnymi świadkami Chrystusa i drogowskazem dla wszystkich, do których zostali posłani, aby ich ewangeliczny zaczyn powołania zdobywał coraz więcej nowych serc i skłonił je do oddania się bez zastrzeżeń na służbę Królestwu[1]
[1] Z homilii Jana Pawła II do zakonników, zakonnic i członków instytutów świeckich z 02 lutego 1994 r. Artykuł opublikowany w: Gość Niedzielny 73/1996/17 (214), s. 19.
|